Ze względu na bliskie spotkania ze opieką zdrowotną wpadam na salon szybko, nieuważnie. Bywam to tu, to tam. Przez nieuwagę zaglądam w zakątki, w które obiecałem sobie nie zaglądać.
Na przykład zwykle staram się na salonie24 nie czytać o amerykańskich wyborach. Głównie dlatego, że większość komentarzy w jakiś magiczny sposób siłą samego tylko umysłu potrafi zamienić McCaina w Kaczyńskiego a Obamę w Tuska i w ten sposób wszystko jest dla nich jasne. Skąd się to błyskotliwe przełożenie wzięło doprawdy nie wiem - autor nieznany.
Jednemu z najbardziej uznanych salonowych blogerów (spokrewnionemu z Ziemkiewiczem przez zwykły talent) trafiło się przeczytać felieton Chwina. A skoro felieton się nie spodobał, atakuje... Chwina. Zabawna to maniera zwłaszcza, że atak na pisarza uderza bardziej w samego blogera - bo jeśli Chwin jest nikim to kim jest bloger, który o nim pisze? Nie znamy nawet jego imienia.
"Antysalonowy salon" ma potężną potrzebę przynależności. Kiedyś gardłowali o "salonie" i mieli sporo racji - teraz usadowiwszy się wygodnie w państwowych mediach, Rzepie, radiu ojca Rydzyka, internecie pokazują, że nie tyle walczyli z Michnikiem ile zazdrościli mu mocy. Teraz moc jest z nimi, mniejsza o jej źródło.
* * *
Historia Helen Palmer pokazała, jak głęboko istoty ludzkie mają wbudowaną potrzebę nazywania rzeczy. Zbyt często jednak zamiast szukać prawdziwych imion wystarcza nam przyklejanie standardowych metek - które niemal zawsze dają się sprowadzić do dwóch - "my" i "oni". A potem jest już tylko długa ścieżka a wokół rzędy krzyży oznaczonych symbolem wszystkich wojen - N.N.
Nomen nescio. Imienia nie znam.
e.138729
Komentarze