Gwałtowne przyspieszenie historii, które obserwujemy od kilku lat zbliża się chyba do jakiegoś rozwiązania.
Rzecz - w największym skrócie - sprowadza się do rozmontowania demokracji.
Z powodu reform Regana i Żelaznej Damy a potem upadku ZSRR klasa średnia w krajach zachodnich podupadła na tyle że przestała kontrolować procesy polityczne. W efekcie nastąpiła jej dalsza pauperyzacja i wzrost znaczenia międzynarodowej oligarchii. Z drugiej strony demokrację zachodnią osłabiają silne i bogate dyktatury: Chiny, Turcja, Rosja, Arabia Saudyjska.
Co gorsza w tym czasie władzę w Europie w zasadzie całkowicie przejęli politycy tzw. pokolenia '68 - pozbawieni zasad i moralnego kręgosłupa oportuniści, przekonani o nieuchronności nastania nowych czasów które tak przekonująco opisał Bertrand Russell w "The impact of science on society". Proponowane przez nich utopie mają różne odcienie ale jeden punkt wspólny - całkowitą niewiarę w zdolność wyborców do podejmowania racjonalnych decyzji.
Dobrobyt miał w założeniu odciąć wyborców od historii i kultury zamieniając w społeczeństwo szczęśliwych idiotów. Ten projekt miał pozory powodzenia - w końcu z pokoleniem hipisów udało się świetnie a przynajmniej takie wrażenie mógł mieć ktoś przebywający w środowiskach władzy i celebrytów. Rzecz w tym że krąbrna klasa średnia znaczną część nadwyżek finansowych inwestowała w edukację dzieci co musiało spowodować że wszelka inżynieria społeczna zakończy się fiaskiem - człowiek wykształcony jest świadomy swych korzeni nawet jeśli traktuje je tylko jako historyczny folklor.
Projekt europejski wcale nie upadł wraz z breksitem - upadł gdy społeczeństwa krajów zachodnich odrzuciły europejską konstytucję. Od tamtej pory mamy powtarzające się fale kryzysów które mają wykrwawić zachodnią klasę średnią i biedą bądź strachem popchnąć ją w kierunku "oświeconej dyktatury". Z drugiej strony naciskają korporacje przy pomocy prawników i wyrafinowanych technologii starając się przywrócić XIX wieczne (lub wcześniejsze) stosunki społeczne. Może się to wydawać absurdem - ale jeśli popatrzymy np. w jakim tempie następowało "schłopienie" większości kmieci za czasów Jagiełły i Kazimierza Jagielończyka to bez trudu dostrzeżemy te same procesy zachodzące na naszych oczach. W ciągu dwóch-trzech pokoleń nasze dzieci albo trafią do kasty "szlachty" (mało prawdopodobne w tej części świata bo szlachta będzie już globalna) albo zmienią się w pozbawionych przeszłości i przyszłości niewolników.
Temu służą kryzysy finansowe, umowy międzynarodowe w rodzaju ACTA i TTiP, technologie takie jak GMO oraz systemy informatyczneStarbucks czy Uber. Przy czym wbrew teoriom spiskowym te dzialania nie są wcale skoordynowane przez jakichś tajemniczych Żydów i masonów. Po prostu rozwój nauki pozwolił na centralizację zarządzania na nieosiągalnym do tej pory poziomie a mechanizacja produkcji dała iluzję że już wkrótce milionowi najbogatszych cała pozostała populacja siedmiu miliardów ludzi nie będzie do niczego potrzebna.
Wszystko to poskładane do kupy skłania mnie do ponurej myśli że niezależnie jak się potoczą przepychanki polityczne w Europie - idzie wojna. Miejmy nadzieję że tym razem zacznie się ona na Pacyfiku albo przynajmniej w Turcji - a nie w krajach Bałtyckich jak zapewne chcieliby politycy pokroju Junckera i Schultza... niestety przyszło nam żyć w ciekawych czasach.
e.
Komentarze