[na nowy rok jako że mam urlop - gwoli przypomnienia]
Żeby nie było niedomówień. Wbrew zdradom i na złość Bogom, przeciw woli moir, które kierują życiem śmiertelnych. Oto ja, Eumenes z Kardii, pisarczyk, Grek, sprzymierzeniec Perdikkasa, ostatni wódz Aleksandra.
Pogardzany przez Macedończyków i znienawidzony przez Medów, uparty, wytrwały, nieugięty, niepokonany. Zdradzony wiele razy i tyleż razy pomszczony, uśmiechałem się nawet zza grobu.
Zamknięty w Norze kazałem unosić konie na sznurach, żeby ćwiczyły nogi i nie straciły ochoty do walki. Zdradzony przez gwardię Aleksandra ominąłem wrogów i wróciłem na pole walki by pochować poległych. Demetrios, syn mego największego wroga wielbił we mnie najlepszego wśród żyjących. A ja dwukrotnie pokonałem jego ojca.
Dziś, kiedy spoglądam z góry na wyżynę Isfahanu, wspominam zdradę Antygenesa i jego Srebrnych Tarcz, którzy wymienili Aleksandrowego syna - i mnie - na dziwki i srebrniki. Wspominam ich marny koniec i łzy Demetriosa. Śmieję się z nich i śmieję wam się w twarz.
Wy, którzy chylicie głowę przed kupcem albo liczyrzepą - wyzywam was! Nie byłem Achillesem ani Aleksandrem! Dzieło mego życia legło w gruzach! Ale który z was mi dorówna?