Wolność Greków, wolność Rzymian.
Bo aż do pojawienia się Hellenów na scenie świata wolności właściwie pojętej - nie było. O tym wszak mówiła już skarga sumeryjskiego herosa, Gilgamesza (od którego Żydzi zapożyczyli nieco później mit o potopie - i w tym samym celu). Pojawiają się Hellenowie a z nimi nowy rodzaj wojny, a za nim - nowe społeczeństwo, jedyne które potrafi takiej wojnie podołać.
I w tym społeczeństwie pojawia się wolność, nie ta fałszywa, zwierzęca, oddzielająca, która bywała wszędzie tam, gdzie ludzie żyli jak zwierzęta co się przecież zdarzało. Pojawia się wolność - do bycia częścią wspólnoty, do podniesienia ręki na zgromadzeniu, do rzucenia kamieniem, do wystawienia pomnika, do złożenia ofiary. Także tej najcenniejszej, którą bez wahania składali i biegacz Filipiades, jak głosi legenda, i szorstki Brazydas, i rozpustny Sokrates, i beztroski Epaminondas, i siedem setek Tespijczyków - jedynych którzy nie chcieli odejść a o których historia zwykle zapomina.
Dzięki tej dziwnej wolności wy stajecie się mną, tak jak ja staję się wami - a wszyscy jesteśmy czymś większym. Czymś większym - nie jego częścią bo częścią jest i niewolnik, kujący cynę w perskiej kopalni. A wolny człowiek nie jest częścią, jest całością. Jest ἀρετή. I dlatego nie ma krzty złośliwości w cynicznych odpowiedziach Diogenesa i śladu przechwałki w lakonicznym spartańskim zaproszeniu "przyjdź i weź". Nie powinien też dziwić ów tępy upór Eumenesa, gdyż spośród ich wszystkich tylko on był Hellenem - i tylko on rozumiał.
Tarcza uderzała o tarczę aż się starły na proch. Skruszyły się włócznie, spadły hełmy z brązu, pozrywaliśmy wiązania nagolenników. Kiedy zabrakło Persów mordujemy się nawzajem choć na horyzoncie widać już pożogę wznieconą przez groźniejszego przeciwnika. Nie potrafimy ze sobą gadać a i milczenie niewiele nam da - bo każdy wyrósł w innym polis i na innego się powołuje herosa-przodka.
A jednak nigdzie się stąd nie ruszę. Wbiłem proporzec w ziemię i ostrzę miecz - nie na tych dobrodusznych dzikusów przecież, na których czasem ćwiczę zwody i wypady. Kiedy w końcu nadejdzie lewiatan rozpierzchną się jak ptactwo bo tak się nauczyli. A ja nigdzie się stąd nie ruszę - choćbym mógł, a przecież nie mogę.
Inne narody wędrują. Niektórzy mają tyle ojczyzn, że trudno je wymienić w jednym zdaniu. Są i tacy, którzy bez bólu zbudują dom na każdej ziemi a innym nigdy nie dano nawet takiego wyboru. Znajdą się i ludzie, dla których każdy kraj i każdy dom będzie więzieniem bo tak go sobie obmyślili.
Co ja potrafię powiedzieć o wolności? Niewiele. Dwa zdania, które przecież znaczą to samo, których nie potrafię odróżnić.
Moja wolność jest tutaj. Jestem Polakiem.
e.165265